Witajcie moi drodzy!
Większość z Was już zapewne o mnie zapomniała, wszak aż tak długiej przerwy na moim blogu nie było nigdy. Cóż, nie mam nic odpowiedniego na swoje wytłumaczenie- musicie mi to wybaczyć. Tak czy siak zapewniam jednak, iż żyje i mam się nawet całkiem nieźle. Mogę jedynie dodać, że wraz z zastojem na blogu moja kolekcja prawie nie rozwijała się- przybyło do niej zaledwie kilka nowych modeli, co m.in. było powodem mojej bezczynności. Ale nie ważne, nie przedłużajmy i zabierajmy się do roboty. Długo myślałem co by tu pokazać po ponad półrocznej przerwie. Z racji tego, iż ciepła aura szybko nas nie opuści, a słońce będzie grzało równie mocno jak dziś, optymalnym wyborem byłby…..kabriolet. Lecz nic z tego. Kabrioletu Wam dzisiaj nie pokażę, kochani. A to z takowej prostej przyczyny, iż egzemplarz wpasowywujący się w te kryteria dopiero do mnie jedzie…z daleka. A że nie chce Was już trzymać, zaprezentuję dziś coś równie atrakcyjnego, a może z powodu swej rzadkości nawet bardziej. Mowa tu oczywiście o tytułowym Cadillacku Sixty Special ’59. Lecz tradycyjnie zanim przejdę do opisu samej miniaturki, z grubsza postaram się nakreślić historię powstania tego jeżdżącej, barokowej świątyni chromu.
Nie trzeba być fanem motoryzacji, by wiedzieć czym jest ,,Cadillac” . Nawet moja babcia, niezbyt obeznana w zawiłościach historii motoryzacji, na każdy wielki, ociężały, ozdobny w chromy samochód z lat 1950-1980 mówi własnie…Cadillac. Nie Pontiac, nie Buick, nie Lincoln, a przecież te koncerny też przez lata produkowały równie luksusowe samochody. Czemu tak? Ano być może dla tego, iż to właśnie Cadyy stał się ucieleśnieniem amerykańskiego luksusu i przebił wszystkie wymienione marki swym przepychem i ekstrawagancją. Mnogość chromowanych listew, wlotów powietrza, przetłoczeń, giętych, panoramicznych szyb sprawia, iż patrząc na to auto odnoszę wrażenie, iż mam do czynienia z jakimś bogatym w ozdoby, barokowym ołtarzem, aniżeli samochodem, nawet tej klasy. Auta Cadillac odegrały ogromną rolę w amerykańskiej, jak i światowej popkulturze. Woziły najznamienitsze osoby ze świata polityki, biznesu czy gwiazdy estrady. Na ich cześć powstawały nawet piosenki (chociażby utwór zespołu Stray Cats) oraz filmy. Także ich linia z charakterystycznymi ,,skrzydłami” w tylnej części nadwozia stała się rozpoznawalna na całym świecie.
Nazwa Cadillac Sixty Special została po raz pierwszy użyta w 1938 roku, jako określenie najbardziej luksusowej serii aut producenta, i jako takowa utrzymywała się przez wiele lat. Rocznik 1959-1960, o którym dzisiaj mowa, był oferowany w dwóch wersjach nadwoziowych- jako czterodrzwiowy sedan i hardtop (ta wersja różniła się od zwykłego sedana zastosowaniem jednej, giętej szyby zamiast trzech w tylnej części nadwozia). Pod maską umocowano potężny, jak na dzisiejsze standardy, silnik V8 o pojemności 6,4 L o mocy 325 koni mechanicznych. Co ciekawe, jako opcję można było zamówić samopoziomujące zawieszenie pneumatyczne z amortyzatorami wypełnionymi zakazanym dziś gazem- freonem. Jeśli chodzi zaś o takie ,,luksusy” jak wspomaganie kierownicy czy automatyczna, 4-biegowa skrzynia biegów Hydramatic, to były one w standardzie. O stylistyce, dla jednych pięknej, dla innych przesadzonej, chyba nie muszę wspominać. Warto tylko dodać, iż tylne ,,skrzydła”, inspirowane panującą wtedy modą na design tzw. ,,kosmiczny” (wzorowany na samolotach i rakietach), w żadnym samochodzie, ani wcześniej, ani później, nie były tak wielkie jak w Sixty Special z ’59.
Po krótce przybliżyłem Wam historię tego niezwykłego samochodu, teraz ze spokojnym sumieniem mogę przejść do opisu samego modeliku. Dwa lata temu, gdy zainteresowałem się amerykańskimi samochodami wykryłem, iż parę lat wcześniej firma Spark, (specjalizująca się notabene w produkcji miniatur aut wyścigowych, rajdowych i najogólniej rzecz biorąc nowoczesnych), wypuściła na rynek kilka rodzajów Cadillacków z 59. Były to serie Sixty Special oraz nieco uboższa 62 (występująca również jako coupe). Nie muszę nadmieniać, iż po wielu latach modele wydane w małym nakładzie wyprzedały się i dostanie ich, nawet na rynku wtórnym, graniczyło z cudem. Przeszukiwałem Ebay w poszukiwaniu egzemplarzy w jakiejkolwiek wersji czy kolorze. Niestety, oferty które znajdowałem były albo za drogie, albo też ich transport sprawiałby problem (paczki z USA). W międzyczasie upatrzyłem sobie najbardziej pożądaną przeze mnie wersje- biały sedan z dymionymi na zielono szybami. Co tu ukrywać, jest to jedna z rzadszych wersji, nawet w skąpym, drugim i trzecim obiegu. Pewnego dnia jednak, przeszukując ofertę jednego z włoskich sklepów, dostrzegłem owego Cadillacka ze statusem….dostępny, w cenie około 300zł. Byłem pewien że to zwykły błąd systemu, ale dla pewności napisałem do znajomego zajmującego się sprowadzaniem rzeczy zza granicy dla mnie i innych kolekcjonerów. Nie mogłem wprost uwierzyć, gdy przekazał mi on, iż w sklepie odkryto 4 ostatnie, schowane gdzieś kilka lat, sztuki. Dwa miesiące później, w lipcu 2019, pewnego gorącego wieczora, zaraz po przyjeździe z Krakowa dostałem w swe ręce paczkę z wymarzonym modelem. Po otwarciu można było rzecz tylko jedno- Spark. Spark, czyli klasa sama w sobie. Piękne chromowane listwy, misterne obramowania okien, czy monumentalny a jednak filigranowy jednocześnie grill- to wszystko potęgowało tylko uczucie iż mamy przed sobą dzieło sztuki. Szczególną uwagę proponuję zwrócić na cieniutkie, profilowane szyby oraz pięknie wykonane wnętrze. Jedyne, malutkie zastrzeżenia mam do odstających na ,,ogonie” listew oraz wady mojego egzemplarza- lekko zmatowiałej końcówki przedniego zderzaka z prawej strony. Jednak są to detale, której i tak nie zdołają przyćmić mi radości z posiadania tego pięknego egzemplarza. Na dwóch ostatnich zdjęciach zobaczycie dwie sztuki Caddy’iego. Czyżbym bawił się w Photoshop? Nieee, nic z tych rzeczy, to mój kolejny Sixty w ekstremalnie rzadkiej, niemożliwej do zakupienia w Europie, w sumie poza nią też, wersji kolorystycznej- ekstrawaganckiego różu. Lecz o tamtym, nietuzinkowym egzemplarzu wspomnę w oddzielnym wpisie. Co prawda niektórzy być może kojrzą go z podsumowania 2019, ale dla innych będzie to nowość. A teraz zapraszam do obejrzenia zdjęć, trzymajcie się cieplutko!